get right
Komentarze: 2
nie wiem jak opisac to co sie stalo.wiem teraz tylko jedno, ze nic nie trwa tyle ile sie spodziewamy. ta.. banalne.ostatnia rzecz.. jedyna rzecz oktorej nie pomyslalam.. dziecko. juz jest. maly ma sie dobrze. cudownie. jakze wszyscy sie ciesza. widzialam go. jest szczesliwy. przeszczesliwy - bez cienia ironii... smial sie jak nigdy.. smial sie szczesciem, jakiego nie dalabym mu.. a nawet jesli? to jakie to ma znaczenie.. nie widzialam go nigdy tak cieszacego sie..
jak boli, kurwa nadal boli.. mysl, ze jest teraz w domu, ich wspolnym domu, bez zadnego ale. z tym, z dzieckiem, czyli z tym czego chcial najbardziej. marzyl o tym. swietnie.
a ja? Boze i co z tego ze jestem zajebista? co mi dalo wszystko, na co pracowalam 20 lat? pewnie,, na pewno, niedlugo przejdzie mi. zawsze przechodzi. bo zawsze tak jest, ze wybieram nie tego. tylko, ze kiedy ostatnio mialam akcje z poprzednim, wiedzialam, mialam nadzieje na Niego.. skad moglam wiedziec ze ona bedzie w ciazy?
ta perspektywa... ze nigdy juz nigdy... boli najbardziej...
i to, ze siedzi w domu, wlasnie teraz, szczesliwy z nimi..
Ale zycze mu szczescia. Tak bardzo jak go kocham. Tak bardzo jak zaakceptowalam wszystko. Zycze mu, zeby w tej decyzji, na tej drodze zycia, z ktorej nie ma odwrotu byl szczesliwy. Tak po prostu.
Dodaj komentarz