Komentarze: 1
sa walentynki, jakby nie bylo cos jednak sie miedzy nami zaczelo. a on nic. ja w tym temacie nie istnieje. widocznie. jestem kolezanka. choc moim zdaniem to nie powod zeby tak mnie olewac. czasem milo jest uslyszec pare milych snow. nawet nieszczerych :(
poza tym mialam wyjsc dizs wieczorem z dziewczynami. i co? i nie ma mnie kto odwiezc do domu. jakbym miala mozliwosc to matko ja bym codziennie na imprezach byla. normalnie dzien w dzien.
wiec z poprawiania humoru nic :( mam ochote na alkohol.
a wyglada na to ze jest tak: co z tego ze jestem ladna , co z tego ze sie podobam, skoro nikt nie kocha??? nawet nikt nie udaje ze mnie kocha.
jutro sie lansuje z nim. ale nie wiem jak bedzie. boje sie. po dizsiejszym dniu mam mieszane uczucia. po co utryzmywac znajomosc ktora staje sie sztuczna? kiedy ja ciagle chce wiecej niz on moze mi dac... Ale chce sie spotkac. zeby pozbyc sie watpliowsci. bede plakac, wiem. wiem ze bede zalowac ze sie spotkalismy. wiem, ze cokolwiek by nie bylo ja i tak jestem na przegranej pozycji. wiem, ze jego decyzji nic nie zmieni. wiem ze powinnam dac sobie spokoj i zapomniec. ale musze udowodnic ze jestem warta tego, ze moge byc zmyslowa do granic wytrzymalosci. ze sie nie oprze. ale wiem ze to co pisze to bzdury. on juz postanowil, i nie mam szans. nie wyobrazam sobie ze nie bedzie go w moim zyciu jako faceta. mam wrazenie moze i mylne, ze wtedy zaznacze sie w jego zyciu mocniej..
dlaczego jest tak ze tylu facetom podobam sie i sa zamroczeni moja osoba, upojeni zmyslowoscia, a on.. pozostaje odporny.. czemu? gdyby mi zalezalo na nim na jedna noc, olalabym to - trudno. ale zalezy mi jak na nikim.