Komentarze: 2
szukam ubran, ubran z klasa. zeby to nie bylo tandetne. i ostatnio nie mam pomyslu. boje sie ze wkraczam pod wplywem mody w pewien rodzaj tandety. z jednej strony - nie moge sie powstrzymac od ubierania sie w rozowe rzeczy od laczenia ich z zoltym, niebieskim.. Z jednej strony chce zachowac w sobie ghetto - girl. a z drugiej strony patrze na niektore ubrania i mysle - to jest to, to jest dla mnie. mowie tu o niektorych ubraniach np lopez. mysle ze za daleko w pewien sposob, odeszlam od tego. zastanawiam sie nad wlosami. takie? ciemniejsze?
najbardziej bawi mnie jedno. bylam w weekend na imprezie. taka impreza z paroma pannami. heh. wyszlam czujac sie beznadziejna. nie ma to jak "dobre" kolezanki. i nie trzeba mi bylo wiele. wcale. i pozwolilam sobie na mysli, a moze on wcale nie jest dla mnie..? grunt to zyczliwe kolezanki. i tylko czasem sie zastanawiam - czy one naprawde uwazaja mnie za brzydka (ok, moge nie podlegac ich kanonowi piekna - chuda, nieumalowana, ubrana jak stara baba), czy sa zazdrosne...
I z drugiej strony - wiem, ah jak dobrze wiem, ze najwazniejsze zeby sie podobac facetom, a co mysla o mnie panny, chuj mnie obchodzi. jakbym sie nie podobala facetom, jakbym sie nie podobala TAKIM facetom, jakbym nie budzila sensacji, jakbym.. To bym sie zaczela przejmowac. Pewnie szukalabym w sobie czegos, co moge zmienic. Ok, zawsze cos zmieniam ale pewnie w takim przypadku chcialabym schudnac pare kilogramow, albo cos. I skoro sie podobam, to sorry, ale zdanie jakichs tam pieeeknych panienek nie ma znaczenia. bo nie im mam sie podobac. wszystko co robie ze soba robie pod siebie i pod facetow. i taka jest prawda.