Komentarze: 1
ciagle ta niepewnosc, jak dla mnie najgorsze uczucie. boje sie planowac, bo wtedy na ogol nic nie wychodzi - wiem to z doswiadczenia. nie wiem o co w tym chodzi ale po prostu tak jest. a jak juz mysle o tym.. jak bedzie... jak mogloby byc... to... nie wiem czy chcialabym sie z nim widziec. ta swiadomosc, ze on wie, ze moze wiedziec ile dla mnie znaczyl... i teraz po tym wszytskim.. moja duma ma mi pozwolic spojrzec mu w oczy? (i gdzie tu odwaga..) ciekawe czego (bo sama nie wiem), od niego oczekuje.. czy tylko zainteresowania? czy w ogole zainteresowania? bo nie chce, naprawde nie chce juz nic. na razie nic. po co? chce sie dobrze bawic. a nie czekac, ze niby, jak na filmie, wejdzie, powie, ze to co bylo jest niewazne, ze rzuca rodzine i jest tylko moj.... Jestem zniechecona. a to u mnie najgorsza postawa. a on budzi we mnie irytacje.
wkurwiaja mnie ludzie w szkole. okropnie. powstrzymuje sie. staram sie zachowac dystans. ale juz niewiele brakuje. po dzisiejszym tylko czekam, zeby cos powiedziec, pojechac, zjebac ich. bo sa zalosni.
co do wczoraj. to nadal ludze sie, ze nie bylo to na powaznie. mam taka nadzieje, ale wiem co i jak. niestety. nie powiem zeby to mnie nie martwilo.